Archiwum listopad 2003


lis 29 2003 Samotność.
Komentarze: 1

Samotnosc moich mysli mnie przeraza. Moich mysli o smierci. Nie moge o tym powiedziec bliskim, a wlasciewie nie, ze nie moge, ale nie potrafie. To by mnie bardzo duzo kosztowalo. Mam 23 lata i umieram. Najtrudniej jest chyba umierac swiadomie. Wolalabym chyba inaczej..., np. wyskoczyć z samolotu, leciec przez moment, byc wolna zupelnie przez najkrotsza z chwil i... by spadochron sie po prostu nie ostworzyl. Ludzie mowiliby "jaka tragedia" A tak nic nie powiedza. No moze "fajna dziewczyna byla" Byla... No jeszcze jestem. I mam nadzieje, ze jeszcze dlugo bede. Ale wyrok zapadl. Wlasnie czytam "Czasem wolam w niebo". To jakby o mnie, hmm... tyle ze ja nie potrafilabym chyba tak mowic o swoich emocjach. Zamiast kochac sie wlasnie z jakims przystojniakiem, ja sobie smiertelnie choruje :)) A mialo byc tak pieknie. Ja jeszcze chcialam tyle rzeczy zobaczyc, w tylu miejscach... byc. Byc!!!! Chcialabym byc !!!! Jeszcze dlugo byc !!!!! No coz lekazr powiedzial, ze wiara dziala cuda. Ja wierze, naprawde. Wierze, ze moze mi sie udac. Czekam na cud...:))) Tylko tak mi trudno na razie pozytywnie myslec. To wszystko mnie dobilo.

Chce mi sie smiac, kiedy sobie pomysle jak wiele banalow stanowilo dla mnie kiedy s prawdziwa tragedie. W obliczu smierci wszystko jest banalne.

cora_nocy : :
lis 27 2003 W deszczu pod wiatr.
Komentarze: 6

 Nigdy nie pisalam pamietnika. Nigdy nie czulam wiezi z tym, co napisalam. Teraz zaczne.

Bylam dzis na kolejnej kontrolnej wizycie. Lekarz powiedzial 'przykro mi pani Miriam, naprawde mi przyko, ale jest nawrot choroby '. Nigdy nie lubilam swojego imienia. W tamtym momencie, w jego ustach nie znosilam go stokroc bardziej.

No coz. Jestem chora. Nie uzyje nazwy mojej choroby, bo jej nie akceptuje. Dla mnie nie istnieje. Chce, aby zniknela. NIe obchodzi mnie, ze tak sie nie da. Da sie !!!

Dzis byla taka cudna pogoda. Wracajac od lekarza usiadlam na lawce w parku. Miedzy topolami. Mialam tak wiele do przemyslenia. Zatem myslalam.

Myslalam o tym, jak to bedzie, kiedy mnie juz NIE BEDZIE... Bez banalow. Nie chce, by ktokolwiek po mnie plakal. Nie chce pogrzebu. Chcialabym po prostu zniknac, tak by nikt nie zauwazyl.

Kiedy odejde chcialabym...

...by w lesie Dziadzi posadzono jeszcze jedno drzewo, moje drzewo, by Ci, ktorzy mnie kochaja mieli z kim rozmawiac, kiedy zatesknia

... by w dniu mojej smierci Tata otworzyl to stare wino na specjalna okazje, ktorego przeznaczeniem byl dzien mojego slubu, o ironio...!!!

... by Mamie nie peklo serce

... by mnie spalono... a popiol wraz z wiatrem niech zaniesie mnie wszedzia tam, gdzie nie zdazylam dotrzec

Chcialabym odejsc w maju. Wtedy mam urodziny. I kocham ten miesiac. No coz... to sie okaze... Chce mi sie smiac. Wszystko wzielo w leb. Czeka mnie jeszcze powiedzenie podzielenie sie "nowina" z rodzinka. A wlasciwie to chyba im nie powiem. I nie obchodzi mnie czy to dobrze, czy zle. To moja decyzja. Moje zycie, moja smierc. Moj strach... Moj egoizm...?

To prawda boje sie. Ale przeciez smierc to tylko chwila... To zamkniecie oczu i juz.

Mam nadzieje, ze to jeszcze nie jutro. Byloby glupio. Obiecalam Kasce obraz. A jeszcze go nawet nie zaczelam.

Jest cos, co musze obiecac Siostrze i Bratu... Wiem na pewno, ze nawet jak juz mnie nie bedzie, dla nich bede zawsze ! I jak ktos wyrzadzi Im krzywde, to ja go bede straszyc. Dziecinne ? Nie wiem. Ale sa dla mnie wszystkim !!!

Pomyslalam, ze to niekiepski pomysl cos "TU" czasem nabazgrac... Cos przynajmniej po mnie zostanie, choc przez krotka chwile :) A i pomaga mi to pisanie. Skoro nie mam odwagi nikomu powiedziec, to bede pisala.

Tak ciezko podzielic sie smiercia moj Boze...

Do przeczytania. Mam nadzieje !!!!!!!

cora_nocy : :